Całe życie spacerujecie po suchym lądzie i możecie obserwować, jak jest ukształtowany i z czego się składa. Tu wydma, tam masyw górski, tu równina, a tu dolina rzeczna, od czasu do czasu jakiś wulkan… Gdybyście chcieli dobrze się przyjrzeć lądowym krajobrazom z daleka, od kilkudziesięciu lat macie też do dyspozycji zdjęcia lotnicze i satelitarne.
Co jednak z tą częścią planety, która jest pokryta wodą?
Do lat 50. XX wieku naukowcy nie wiedzieli, co znajduje się na dnie oceanów. Studiowali tylko lądy, ale przez to nie mogli stworzyć całościowego obrazu powierzchni ziemi. Zakładali, że dno oceaniczne jest po prostu rozległą, nudną równiną wypełnioną osadami naniesionymi przez rzeki.
Pierwsze pomiary głębin
Pierwsze, prymitywne pomiary prowadzone były z pomocą lin i obciążników, np. pocisków armatnich. Już takie badania wskazywały, że dno morskie wcale nie jest płaskie. Pomiary poczynione w latach 70. XIX w. przez załogę legendarnego statku HMS Challenger wskazywały, że na dnie środkowego Atlantyku znajdują się strome wzniesienia!
W roku 1947 rozpoczęły się przygotowania do ekspedycji oceanicznej, podczas której do pomiaru dna oceanu wykorzystany zostanie echo-sonar. To urządzenie, które wysyłało krótkie dźwięki w regularnych odstępach, a mikrofon umieszczony w dnie statku rejestrował ich echo. Zapisując, ile czasu zajęło dźwiękom, aby odbić się od dna i wrócić na statek, można było stworzyć profil głębokości oceanu. Jednym z tych młodych śmiałków, którzy w zamian za możliwość odbycia wielkiej przygody zaciągnął się na statek naukowy, był Bruce Heezen. To on będzie przez lata przywoził ze sobą ogromne ilości danych z takich pomiarów. Same dane jednak nie wystarczą, trzeba je jeszcze odpowiednio przenieść na papier. Narysować, jak dno oceanu właściwie wygląda.
Tu wkracza na scenę nasza bohaterka.
Opowieść o Marie Tharp
Ojciec Marie był naukowcem badającym gleby, zatrudnionym przez rząd amerykański do wykonywania map glebowych. Z tego powodu za czasów młodości Marie bardzo często zmieniali miejsce zamieszkania. Tata mówił jej: “kiedy będziesz poszukiwać zajęcia na całe życie, upewnij się, że jest to coś, co możesz robić, ale jeszcze ważniejsze jest, abyś to lubiła”. Marie wzięła to sobie do serca i wielokrotnie zmieniała kierunek studiów, aby odnaleźć ten, który by ją naprawdę pasjonował, ale przyniósłby też godziwe zarobki w przyszłości. Z braku lepszego pomysłu oraz braku dostępu kobiet do wielu zawodów i dziedzin nauki, postanowiła przygotowywać się do roli nauczycielki.
W czasach II Wojny Światowej wielu mężczyzn zostało powołanych do wojska, a kobiety musiały ich zastąpić na różnych stanowiskach pracy. W ten sposób Marie trafiła na wydział geologii Uniwersytetu w Michigan. Zdobyła wykształcenie geologiczne i zaczęła pracować w firmie wydobywczej. Poszukując czegoś ciekawszego, trafiła na szefa ekspedycji oceanicznych Doca Ewinga na Uniwersytecie Kolumbii. Zatrudnił ją, a powracający z wynikami pomiarów morskich wspomniany wcześniej Bruce Heezen zlecał jej rysowanie profili dna oceanu.
Marie i Bruce przez wiele lat wykonywali odręczne rysunki na podstawie dostarczonych przez sonary statków pomiarów, a potem musieli uszeregować je od zachodu na wschód. Podczas tego szeregowania Marie zauważyła dziwne kształty na każdym profilu. Wyglądały jak rozległe pęknięcia skorupy ziemskiej, czyli rowy tektoniczne. Byłby to dowód na prawdziwość teorii płyt tektonicznych, która w tamtych czasach uważana była za herezję. Nawet Bruce nie chciał w to uwierzyć i powiedział Marie, że to tylko takie „babskie gadanie”.
Dowód istnienia płyt tektonicznych
Ona jednak nie chciała się poddać, poszukiwała więc wszystkich możliwych danych, jakie mogła pozyskać. Jeśli faktycznie istniało coś takiego jak ruchy kontynentów, występowanie na środku oceanu rowów tektonicznych wydawało się logiczne. Rów formowałby się tam, gdzie nowy materiał skalny wydobywał się z głębi Ziemi, dzieląc grzbiet oceaniczny na dwie części i odpychając je od siebie.
Marie i Bruce zaczęli więc od nowa mapować dno inną techniką, która pozwalała na uzyskanie „trójwymiarowego” obrazu. Ta nowa mapa wyglądała, jakby ktoś zabrał całą wodę, a pod nią ukazały się równiny i góry na morskim dnie. Dodatkowe dane pozyskane z mapowania podmorskich trzęsień ziemi potwierdziły, że znajduje się tam rów tektoniczny. Dostarczane na bieżąco dane z ekspedycji naukowych i militarnych na innych oceanach pokazały, że narysowany przez Bruce’a i Marie Rów Atlantycki jest częścią gigantycznego systemu rowów oceanicznych, rozciągającego się na dnie wszystkich oceanów.
Odkrycia te zostały ogłoszone w 1956 roku na konferencji Amerykańskiej Unii Geofizycznej w Toronto i wywołały zarówno zachwyt, jak i pogardę. Harry Hess, sławny geolog z uniwersytetu w Princeton podobno powiedział Bruce’owi: „młody człowieku, zatrząsł pan fundamentami geologii”.
Dzięki pracom Marie i Bruce’a, zarówno naukowcy, jak i zwykli ludzie mogli podziwiać realistyczny obraz tej części planety, której nie dało się gołym okiem zobaczyć. Mapy dna oceanicznego przygotowane dla całego globu namalowane na podstawie danych naszych bohaterów przez austriackiego artystę Heinricha Beranna przedrukowało wiele czasopism i książek.
Honory i wyróżnienia
Waszyngtońska Biblioteka Kongresu uhonorowała Marie mianując ją jedną z czterech największych kartografów i kartografek XX wieku. Otrzymała również Medal Hubbarda Towarzystwa National Geographic i wiele innych odznaczeń zarezerwowanych dla osób zasłużonych dla nauki.
Zmarła w 2006 roku w wieku 86 lat. W roku 2015 Międzynarodowa Unia Astronomiczna nazwała jeden z kraterów na Księżycu na jej cześć. W 2022 roku jej imieniem nazwano statek naukowy organizacji Ocean Research Project.
Dlaczego Marie jest bohaterką dla mnie? Tak, praca Marie i Bruce’a Hazeena dokonała przełomu w nauce. Moim zdaniem to nie przełomowe wydarzenia świadczą o wielkości wykonanej pracy. Niesamowite jest ich oddanie projektowi, który wymagał nadludzkiej cierpliwości i przyniósł efekty dopiero po wielu latach. Wszystkie prace kartograficzne Marie i Bruce prowadzili przecież bez użycia komputerów i technologii, które dla nas wydają się oczywiste. Z opowieści Marie promieniuje też pasja i ciekawość świata, czyli coś, co cenię najbardziej!
Jak sama pisała:
Niewiele osób może to powiedzieć o swoim życiu: miałam cały świat u swoich stóp (a przynajmniej te 70 procent świata, które pokryte są oceanami). Miałam przed sobą białe płótno, które mogłam wypełnić niezwykłymi możliwościami; fascynujące puzzle do złożenia: przygotowanie pierwszej mapy ogromnego, ukrytego dna oceanu. […] Miałam szczęście, że mogłam wykonywać tak interesującą pracę. Narysowanie podmorskich łańcuchów górskich i rowów oceanicznych, które rozciągają się na długość 40 tysięcy mil przez cały świat — to było coś ważnego! Można coś takiego zrobić tylko raz. Nie znajdziesz nic większego, a przynajmniej nie na tej planecie.
Źródło artykułu: https://news.climate.columbia.edu/2020/07/24/marie-tharp-connecting-dots/