#3 Jak zapewnić dzieciom najlepsze wspomnienia z dzieciństwa?

Zadałam słuchaczom i czytelnikom pytanie: “Jakie wspomnienie pierwsze przychodzi Ci na myśl na hasło <<szczęśliwy dzień z dzieciństwa>>?”

Posłuchaj, co odpowiedzieli i wspólnie zastanówmy się: co odgrywa najważniejszą rolę w tych wspomnieniach i co Ty możesz zrobić, aby zapewnić dzieciom piękne wspomnienia z dzieciństwa?

Posłuchaj odcinka:

Youtube

Spotify

Apple Podcasts

Źródła:

Wywiad nt. wszy

Norweski friluftsliv – spokojne życie na świeżym powietrzu, artykuł z bloga Kierunek Norwegia

Merete Lund Fasting, Freedom, joy and wonder as existential categories of childhood – reflections on experiences and memories of outdoor play

Virginia I. Lohr, Early Childhood Experiences in Nature: Does it Matter who is Present with Children?

Transkrypcja odcinka:

Cześć witajcie w trzecim odcinku Klubu Mądrej Edukacji Przyrodniczej, czyli podcastu w którym zastanawiam się razem z Tobą nad tym, co właściwie jest ważne w zbliżaniu młodych ludzi do przyrody.

W tym odcinku chciałabym oddać głos Wam. Czyli moim słuchaczom ich czytelnikom, ponieważ być może wiesz że prowadzę od dłuższego czasu newsletter, który nazywa się tak samo, czyli Klub Mądrej Edukacji Przyrodniczej zadałam tam swoim czytelnikom pytanie. Poprosiłam, aby opisali mi krótko pierwszą historię z dzieciństwa która przychodzi im do głowy na hasło Szczęśliwy Dzień czyli pierwsze skojarzenie ze Szczęśliwym Dniem z dzieciństwa Oczywiście zadając to pytanie miałam w głowie już gotową tezę.

Moja teza była taka, że każda lub niemal każda opowieść którą otrzymam, będzie się odbywała w przyrodzie. Czyli, że te fajne wspomnienia z dzieciństwa dzieją się właśnie w lesie na łące, na podwórku itd. Zanim dojdziemy do tego, jakie mam po przeczytaniu tych opowieści wnioski, chciałabym Ci przytoczyć te wypowiedzi.

Przeczytać je prawie słowo w słowo tylko nieznacznie je skracałam. Niektóre z nich uważam, że są naprawdę przednie. Dlatego myślę, że warto zaparzyć sobie herbatę albo kawę, nawet zamknąć oczy, jeśli to możliwe, jeśli prowadzisz samochód oczywiście tego nie rób, i wyobrazić sobie to, co przytrafiło się naszym bohaterom.

Jan pisze. Właśnie sobie uświadomiłem, że moje najsympatyczniejsze wspomnienia z dzieciństwa mają bardzo wyraźny kontekst klimatyczny. Bo te wspomnienia dotyczą czekania na świętego Mikołaja i kojarzą mi się ze śnieżną, choć nie bardzo groźną, raczej łagodną zimą. Śnieg migocący w świetle krakowskich latarni i malujące na biało szare uliczne powierzchnie a potem leżące na nich przy lekko mroźnej pogodzie.

Renata. Żniwa u dziadków. Zapach siana. Jazda na wozie. Zabawa wchowanego. Gabrysia. Jestem z urodzenia warszawianką, ale dzięki moim rodzicom większość weekendów oraz wakacji w dzieciństwie spędzałam na Lubelszczyźnie. Nasz domek stał w oddaleniu od aglomeracji a wokół były tylko porozsiewane gospodarstwa i wąwozy.

Mój szczęśliwy dzień z dzieciństwa to jeden z takich dni tam. Nasz domek nie miał ogrodzenia, a nasi rodzice ufali nam, mi i mojej młodszej siostrze oraz naszej koleżance. Tak więc cały tamtejszy czas spędzałyśmy na swobodnych przygodach w przyrodzie i eksplorowaniu wąwozów. Ula Kulik wielosankowy po lasach, zakończony ogniskiem, albo jazda na łyżwach do nocy, po zalanych, zamarzniętych łąkach.

Marta Lipiec, dom wypełniony kuzynami przeróżnego wieku i płci. Śpimy wszyscy w jednym pokoju na podłodze zasłanej materacami. Przychodzimy do domu tylko na posiłki. Zbieramy z babcią fasolkę na obiad. Całe popołudnie zbieramy w lesie za płotem suche gałęzie, żeby wieczorem wspólnie z dorosłymi zrobić ognisko.

Zamiast kolacji jest chleb z ogniska i oranżada. Włosy pachną dymem. Ania. Ja pamiętam coroczne wyjazdy z rodzicami na wakacje na Roztocze i kąpiele w zakolu Tanvi. I noc w namiocie jak cały czas padał deszcz. I pamiętam komary. I rozkładany turystyczny stolik. Jak myśmy się we cztery z moim tatą co ma dwa metry wzrostu w takim starym namiocie legionowo z dwoma masztami mieścili.

Ola. Początek lat osiemdziesiątych a rodzicom udało się kupić sanki. I ciągnęli mnie na tych sankach. W pewnym momencie tata chciał zażartować i pociągnął mnie mocniej. I ja z tych sanek spadłam buzią prosto w śnieg. Jak się podniosłam z wyrzutem na twarzy to okazało się, że tam gdzie spadłam w śniegu leżało sto złotych.

Takie czerwone z Ludwikiem Waryńskim. Myślę, że mogło mieć zbliżoną wartość do dzisiejszej stówki. Odłożyłam, bo i tak nic nie było w sklepach, ale mimo wszystko był to szczęśliwy dzień. Ania A u mnie to siedzenie na podwórku z koleżankami i kolegami od rana do wieczora. W wakacje. Albo na ogródku z rodzicami i dziadkami.

Kwiaty, drzewa, trawa. Tak w tym wyrosłam że teraz bez natury to bieda. Bieda. Kasia. Wakacje. I wolność. Leśniczówka pełna dzieci. Kuzynów i kuzynek. Prawdziwych i przyszywanych. Zgrupowanych w gangi względem wieku. Spaliśmy na materacach po kotem na podłodze, bo na wersalkach brakowało miejsca. Budowaliśmy bazy i spędzaliśmy w nich całe dnie, broniąc ich przed wrogiem.

Mieliśmy swoje kody i hasła. Jednoczyliśmy siły jak trzeba było oskrobać wielki gar ziemniaków na obiad. Siedzieliśmy wtedy wszyscy na schodkach leśniczówki z kozikami i gadaliśmy. Pierwsze fajki w lesie pokryje mu koszmar bo jak mogą smakować fajki w wieku 6-7 lat? Uciekaliśmy przed wielkim wściekłym kogutem.

Szabrowaliśmy czereśnie i zbieraliśmy leśne maliny na najlepsze ciasto i domowe lody. Taplaliśmy się w błocie i deszczu i paliliśmy absurdalnie wielkie ogniska, dopóki wuj leśniczy nie zorientował się i nie stwierdził że chyba poszaleliśmy. Stanisław Na dzień Wagarowicza uciekaliśmy nad morze. Woda była lodowata, ale ognisko i pieczone ziemniaki szybko pozwalały zapomnieć o bólu.

Marta Mój tata kładł w górach nowe tory. Zabrał mnie i siostrę chyba na trzy tygodnie, ja z dziewięć lat, a siostrę trzynaście. Mieszkaliśmy w wagonie socjalnym. Zostawiał nas na pół dnia, kiedy szedł do pracy. Na powrocie przynosił słoik ciepłej śmietany od gospodyni i świeże bułki. Po uczcie kąpaliśmy się w lodowatym strumieniu.

Ryby skubały nasze włosy na nogach. Graliśmy w paletki, a blisko nas leśniczy na ogrodzie miał młodego Daniela. Chyba go leczył. Bartek. Zimową porą razem z tatą wyswobodziliśmy z wnuków sarnę. Mając sześć lat byłem pewny, że uratuję z tatą cały świat. Karolina Odnośnie dzieciństwa przypominam sobie moment, w którym krowa mojej babci zrywa się z łańcucha, wszystkie dzieciaki uciekają do domu, a ja w panice chowam się do ziemianki.

Krów boję się do dzisiaj. Jura Jest lato. Mieszkam bardzo blisko morza. Idę z przyjaciółmi na plażę. Kąpanie i zabawa. Wracamy boso do domu. Idziemy szybko bo asfalt jest rozgrzany. Obiad. Tato był kierowcą. Przywiezie świeżą, zerwaną z pola kukurydzę. Matka ugotuje nam w wielkim garnku kilka razy i będą także częstowani sąsiedzi w naszym małym podwórku.

Na wieczór spacer, oglądać zachodzące słońce na plaży. Wspomnienia z mojego dzieciństwa nierozerwalnie wiążą się z bliskością natury i codziennym odkrywaniem świata wokół mnie. Jednym z najważniejszych miejsc był las za domem w którym na skraju rosła stara jabłoń. To niezwykłe drzewo niemal poziome w swoim kształcie, było dla mnie prawdziwym wyzwaniem.

Zawsze chciałam dostać się na jego czubek. Pamiętam jeden szczególny moment, gdy spadłam z drzewa i przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale to doświadczenie mocno odkwiło mi w pamięci. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam też proste codzienne obowiązki, które dawały mi poczucie samodzielności.

Karmienie królików u babci, cięcie trawy sierpem, czy zbieranie pokrzyw dla świnek i ich przygotowywanie. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze moje skojarzenia z wczesnego dzieciństwa są właśnie takie. Agnieszka. Jednym z najbardziej utkwionych wspomnień z dzieciństwa są nasze rodzinno-sąsiedzkie wycieczki rowerowe organizowane przez mojego tatę.

Takie całodniowe, z ogniskiem na szczycie okolicznych wzniesień. Magda zaś napisała ukochany tort. Biedronka. Basia. Moje najpiękniejsze wspomnienia są związane z wakacjami, które spędzałam u mojej babci na wsi. Była to taka prawdziwa wieś bez kanalizacji z wychodkiem na zewnątrz i czerpaniem wody ze studni.

Razem z rodzeństwem te dwa miesiące wakacji spędzałam cały czas na zewnątrz już od najmłodszych lat. Bez opieki dorosłych którzy w tym czasie pracowali na polu. A takie szczęśliwe dni z tamtych czasów które od razu przychodzą mi na myśl to wyprawy na półdnia na lody. Szliśmy do sąsiedniej wsi, przez pola łąki i lasy, niespiesznie.

Tylko po to, by kupić i zjeść lody. A w drodze powrotnej kąpaliśmy się w mulistym stawie. Myślę, że te wyprawy zaczynałam już bardzo wcześnie, może w wieku sześciu siedmiu lat i byłam pod opieką niewiele starszego rodzeństwa. Nie mieliśmy telefonów zabawek aparatów fotograficznych. Wystarczał nam spacer, kąpiel w stawie i cel w postaci lodów.

Ale doskonale też pamiętam zakup pierwszego telefonu. Miałam wtedy dziewiętnaście lat i to było wielkie wydarzenie. Takie solidne. Wow, mam telefon Ale która tych waszych wspomnień sprawia także, że mi się przypomina mnóstwo historii z mojego własnego dzieciństwa. Ja także wyjeżdżałam do cioci na wieś na Radomszczyznę.

Pamiętam że było tam bardzo piaszczyste podłoże pomiędzy polami, bardzo miło się chodziło boso. Ja również, tak jak Basia, chodziłam do sąsiedniej wsi albo jechałam rozwalającym się rowerem tylko po to, żeby kupić w tamtejszym sklepie jednego loda Bo w tej wsi, w której mieszkałam sklepu nie było.

Rzeczywiście wspomnienia z tamtych czasów też dają do myślenia że jako dosyć młode dzieciaki nie mieliśmy takiej ciągłej kontroli rodziców nad sobą. Oczywiście oni byli gdzieś w pobliżu mieszkaliśmy w tym samym domu, pozwalali nam bawić się w jakichś tam granicach, dokąd można było iść a gdzieś nie, ale nie mieliśmy na przykład przy sobie telefonów komórkowych, no i myślę, że wymagało to od nich bardzo dużego zaufania.

Tak. Pytanie czy po prostu kiedyś był taki styl i rodzice aż tak się nie martwili, że dzieciom stanie się jakaś krzywda. Być może kiedyś mniej oglądało się telewizję i mniej słuchało o dramatycznych wydarzeniach, które spotykają dzieci, jakichś porwaniach czy wypadkach Nie wiem, czy wcześniej było ich więcej czy mniej, ale zdecydowanie widać było, że to rodzice mają do nas gigantyczne zaufanie, pozwalają nam na wiele.

No i nie byli też świadomi wszystkiego co się wtedy działo, różnych konfliktów, w które popadaliśmy musieliśmy rozwiązać je same albo jakiś psot, które przychodziły nam do głowy, które nigdy nie wyszły na jaw. I jak słychać ja też się uśmiecham na tą myśl Bo uznaję swoje dzieciństwo za bardzo szczęśliwe i w nim również było mnóstwo mnóstwo przyrody.

No ale jeśli chodzi o tę tezę, którą miałam na początku, przed otrzymaniem tych wszystkich historii od was, że wspomnienia z dzieciństwa te dobre, najfajniejsze, te pierwsze które przychodzą nam na myśl kiedy myślimy o szczęściu to właśnie będą związane z przyrodą No nie myliłam się, jak widzicie ale zdaję sobie sprawę że nie jest to prawdziwe badanie naukowe.

Ta próba moja jest zbyt mała i zdecydowanie nie jest dobrana losowo. Moi czytelnicy to są osoby, które są żywo zainteresowane przyrodą przecież To są rodzice którzy chcą wychowywać swoje dzieci w bliskości przyrody, to są nauczyciele przyrody, edukatorzy przyrodniczy, więc zakładam że każdy z nich, z was, to mocno wspomina przyrodę ze swojego dzieciństwa i być może można nawet założyć, że takie przyrodnicze wspomnienia z dzieciństwa właśnie ukształtowały to, kim dzisiaj jesteście i czym się interesujecie.

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się nie zaparła, aby znaleźć jakieś badania na ten temat. No bo przecież inni musieli to badać przede mną No i oczywiście robić to dobrze, nie tak jak ja. Ale okazuje się, że nie znalazłam nic zbliżonego mimo że spędziłam dużo czasu na poszukiwaniach. Jeżeli jest na sali psycholog czy socjolog, któremu przychodzi do głowy że takie badania były, to błagam o jakieś źródła bo jest to dla mnie bardzo ciekawe.

W tych wszystkich poszukiwaniach natknęłam się jednak na coś ciekawego na norweskie pojęcie, będące również rodzajem filozofii życiowej, czyli friluftsliv, friluftsliv, dosłownie znaczy życie na świeżym powietrzu. Przez jakiś czas modne było w mainstreamie duńskie hyge, oczywiście nie umiem tego dobrze przeczytać, czy szwedzkie lagom.

A teraz znalazłam ten Freeluftsliv i pięknie pisze o tym Sylwia z bloga poświęconego Norwegii który nazywa się Kierunek Norwegia. Sylwia napisała tak, Freeluftsliv to nie tylko spacer nad rzeką czy w lesie, to kontakt z naturą, ogromny szacunek do niej, wykorzystywanie wolnego czasu właśnie na obcowanie z przyrodą, zarówno w aktywny sposób, jak i ten spokojniejszy.

Dla jednych free loft sleeve to długie noce pod namiotem górskie wędrówki, podziwianie przyrody. Dla innych grill nad jeziorem, wyjazdy do chatki nad fiordami, jazda na nartach a nawet polowanie. Mam nadzieję też, że czytam to norweskie słowo w miarę na tyle, że ktoś kto zna norweski teraz nie łapie się za uszy.

Natknęłam się też na pewno na norweskie badanie, w którym przeprowadzono wywiady chodzone z młodymi dorosłymi. Chodzone wywiady to są takie, gdzie badacz po prostu idzie na spacer i rozmawia ze swoim przedmiotem badań. Czyli tutaj przebadano młodych dorosłych, którzy mają około 24 lat i chodzili na te spacery w miejscu w którym ci dorośli bawili się jako dzieci, czyli 14 lat wcześniej W relacji badanych ich doświadczenie w przyrodzie obejmuje wolność, radość zachwyt i komunikację z przyrodą oraz towarzyszami i łączą te doznania z autonomią i samostanowieniem.

Myślę, że to też przewijało się w naszych historiach poczucie że było tam dużo wolności, że mogliśmy decydować o tym, w jaki sposób spędzimy czas z rówieśnikami Samodzielnie realizować jakieś drobne obowiązki związane ze wsią na przykład, tak jak karmienie zwierząt czy wyjście po zakupy. Ale wracając jeszcze do tej mojej małej sondy napisała do mnie też Marta, która zaraz rozszyfrowała oczywiście o co mi chodzi, zauważyła moją z góry założoną tezę i że próbuje coś tu udowodnić ale zwróciła mi uwagę na pewną ważną rzecz, być może też dlatego, że Marta jest naukowcem, Ta ważna rzecz to przypuszczenie, że być może to, co cementuje nasze wspomnienia z dzieciństwa czy czyni je postrzeganymi jako szczęśliwe, jest nie przyroda czy tło przyrodnicze, a interakcje społeczne które tam się dzieją.

Marta w swojej wiadomości do mnie przywołała pewien wywiad z autorką książki o wszach i trochę o oswajaniu wszy. I link oczywiście do tego wywiadu artykułu znajdziecie w opisie do tego odcinka, ale ja sobie pozwolę za Martą też przywołać jego fragment. Ojeju, wszy to jest najpiękniejsze wspomnienie mojego dzieciństwa.

Okej to jest intrygujące Dlaczego? Dlaczego? Bo mama była tylko dla mnie. Siedziała ze mną godzinami rozmawiała ze mną. Ja miałam głowę na jej kolanach i czesała mi włosy To od autorki książki o wszech, a teraz od Marty jeszcze. Myśląc o szczęśliwych momentach i tym, co generalnie na ten temat wiem, mam głębokie przekonanie że jednak chodzi o relacje.

Relacje z lasem i naturą też, ale dla ludzi relacje z ludźmi i przynależność jest absolutnie na szczycie. I jeśli jakieś ważne wydarzenia bardzo pozytywne i karmiące dla zaspokojenia potrzeby przynależności rozgrywają się w kontekście wszy, no to zyskują wszy. Jeśli zaś ma to miejsce w scenerii łąki, lasu gór, biwaku itp.,

z automatu zyskuje ten las, łąka, góry czy biwak. Pewnie ciężej o takie doznania w kontekście gry komputerowej czy nawet wspólnego oglądania filmu bo wówczas skupieni jesteśmy na fabule, a nie na relacji, ale to już moje wyobrażenie. Marto bardzo mi się ta obserwacja spodobała. To nie jest też tak, że nie myślałam w tym kierunku.

Bardzo fajne że rozszyfrowałaś to, co chciałam osiągnąć a jednocześnie zwróciłaś uwagę na coś bardzo ważnego. Odniosę się jeszcze też do tego kontekstu korzystania z technologii, czyli gry komputerowej czy filmu. Myślę, że nawet w trakcie oglądania telewizji czy grania na komputerze można budować relacje.

Przypomniał mi się odcinek South Parku, który uwielbiam, w którym jeden z bohaterów jest przerażony taką obserwacją, że dawniej cała rodzina gromadziła się przed telewizorem aby obejrzeć okolicznościowy program rozrywkowy, a dziś każdy ogląda live na swoim telefonie. Że kiedyś reagowanie na to, co się widzi, komentowanie pokazywanie emocji kierowane było do tych osób, które siedziały z nami na kanapie, a dziś kierowane jest do sieci Nie służy już do budowania więzi, tylko właściwie do czego.

Chodzi mi o to, że telewizja film czy gra wideo może być momentem tworzenia i podtrzymywania relacji z kimś, ale jest bardzo o to trudno jeżeli każdy ma własny mały ekran i własny strumień treści na którym jest skupiony. Myślę, że sporo graczy powie że można dużo relacji nawiązać grając w internecie z innymi osobami, no ale trzeba też z nimi wchodzić w jakieś interakcje, na przykład rozmawiać czy wspólnie realizować misję dostępną w grze.

Takie misje też realizowali bohaterowie tych opowieści dzisiejszych w przyrodzie, czyli różne pomysły, które trzeba było zrealizować bazy które trzeba było zbudować a potem ich bronić ziemniaki do obrania zakupy do zrobienia i tak dalej. Tak sobie myślę, że może jestem dziadersem i dzisiejsi nastolatkowie mogliby mi zwrócić uwagę na realne relacje które budują sobie spędzając czas w smartfonie.

Jednak jeżeli jest inaczej i oni czują się samotni i nieszczęśliwi w sieci no to jednak mamy poważny problem i nasza dorosłych jest rola aby jednak wyrazić na to społeczną niezgodę i przekierować trochę choć tą ich energię na relacje Nie mam oczywiście pomysłu jak to zrobić, na pewno są mądrzejsi ludzie ode mnie, którzy to badają i pracują nad tym, na przykład psycholodzy, psycholożki.

No ale mówimy o tych dzieciach na które mamy wpływ naszych dzieciach czy naszych uczniach czy uczestnikach naszych warsztatów. Przecież w tak wielu przytoczonych wspomnieniach Są wspólne wakacje, rodzeństwo, grupy kuzynów oraz przyjaciół i swoboda dana dzieciom, aby wspólnie eksplorowały, przemieszczały się, tworzyły mniejsze grupki rówieśnicze, wymyślały w jaki sposób chcą spędzić czas.

Tak więc my, już nawet bez koniecznie korzystania z opieki psychologa może możemy w jakiś sposób ułatwiać im to, aby w grupie rówieśniczej czy w grupie nawet zróżnicowanej wiekowo, ale bliskiej sobie, rodzinnej, kuzynowej tworzyły sobie same ten czas, może najlepiej nawet właśnie na tle przyrody. Dlaczego?

Być może przyroda jest tylko tłem. Ale może w dzisiejszych czasach właśnie jedynym możliwym tłem, w którym ta samotna technologia nie zagłusza ich wyobraźni i ich relacji. No bo trudno w lesie o Wi-Fi i może nawet to budowanie bazy sprawi że większość z nich nie pomyśli nawet o wyciągnięciu telefonu.

Znalazłam jeszcze jedno ciekawe badanie, źródło oczywiście w przypisach do odcinka. Respondentów tego badania zapytano o wspomnienie z dzieciństwa w naturze, czyli już założono że mają jakieś takie wspomnienia związane z naturą. I wzięto tutaj konkretny element natury, czyli drzewa. Zapytano o wspomnienie, w którym występowały drzewa, jakieś silne wspomnienia z dzieciństwa.

Respondenci te wspomnienia opowiadali i zapytano ich później, czy oprócz nich ktoś jeszcze był obecny przy tym wydarzeniu. I okazuje się, że osoby, które miały przy sobie kogoś bliskiego, uznają, że drzewa są dla nich ważne. A im bardziej osoba towarzysząca była postrzegana jako entuzjasta przyrody, tym ważniejsze były drzewa Może to było zbyt zawiłe, powiem na swój rozum.

Okazuje się, że jeżeli mamy mocne silne wspomnienia coś, co wiążemy ze szczęściem to potem przyroda, która w tych wspomnieniach występowała jest jeszcze istotniejsza dla nas jako dla dorosłych, jeżeli tam ktoś nam towarzyszył, a jeżeli ten towarzyszący ktoś to był człowiek zakochany w przyrodzie również, to te wspomnienia są mocniejsze i ta natura jest jeszcze ważniejsza w przyszłości.

Więc tutaj powstaje podkreślenie roli rodzica entuzjasty czy edukatora przyrody w tym, jak bardzo dzieci będą miały silne pozytywne skojarzenia z przyrodą w przyszłości i jak silne będą ich dobre wspomnienia z dzieciństwa. Może więc przyroda i relacje odgrywają w budowaniu wspomnień równorzędną rolę?

Teraz mi się przypomina taka scena z moich warsztatów Prowadziłam warsztaty o nietoperzach pod koniec czerwca i wtedy jako bonus występują również świecące świetliki, więc dzieci poza podsłuchiwaniem podglądaniem nietoperzy miały okazję te świetliki zobaczyć. Ku mojemu zdziwieniu bardzo wiele z nich nie widziało świetlików nigdy wcześniej.

Bardzo im się oczywiście świetliki podobały i bardzo często ich uwaga przekierowywała się z nietoperzy na te owady, ale pamiętam jedną dziewczynkę, która zakrzyknęła gdy zobaczyła te małe zielone światełka, mamo to jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Czy rzeczywiście był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu wątpię, ale wtedy właśnie w ten sposób chciała wyrazić swoje emocje zachwytu Co właściwie sprawia że pod koniec życia, czy jako dorośli ludzie, postrzegamy nasze życie jako szczęśliwe?

Wiele badań w tym takie, w których przepytywano ludzi na łożu śmierci już, potwierdza że są to właśnie zdrowe i bliskie relacje. Na końcu życia nie żałujemy, że za mało graliśmy w gry, zgromadziliśmy za mało pieniędzy, czy za słabo rozwinęliśmy karierę. Żal nam jednak utraconych relacji w rodzinie Czasu zmarnowanego na uganianie się za dobrami doczesnymi w zamian za spędzanie go z rodziną i przyjaciółmi.

Prawdopodobnie to tego będziemy żałować. Za mało czasu dla dzieci, dla rodziców, dla rodzeństwa, dla przyjaciół Oby nie. No a przyroda? Zostawię cię z tą moją tezą, że być może jest konieczna w budowaniu z dobrych wspomnień i dobrych relacji właśnie dlatego, że jako tło nie narzuca się. Nie przejmuje naszej uwagi w sposób, w który nie byłoby miejsca dla innych ludzi, tak jak to robi współczesny internet.

No i ty też pomyśl, jakie jest twoje wspomnienie na hasło szczęśliwy dzień z dzieciństwa? Kto i co w tym wspomnieniu występuje? Z tą refleksją cię zostawię. Jeżeli lubisz żeby w taki sposób właśnie łaskotać Cię w mózg, jeżeli sądzisz że poruszam ważne tematy, może rozważysz wsparcie moich wysiłków na Patronite.

Będzie to dla mnie nie tylko drobny zastrzyk finansowy, ale także wiadomość że Ci zależy na tym, o czym tu mówię i że mam nie przestawać. To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję do usłyszenia w kolejnym odcinku Klubu Mądrej Edukacji Przyrodniczej. Cześć!

Chcesz więcej zasobów i ciekawostek o edukacji przyrodniczej?

Dołącz do newslettera Klubu Mądrej Edukacji Przyrodniczej!

Co będziesz z tego mieć?

  • ciekawostki przyrodnicze, z którymi możesz zaimponować w towarzystwie,
  • materiały i inspiracje do przyrodniczej zabawy i nauki z dziećmi (idealne dla rodziców, nauczycieli i edukatorów),
  • dawkę edukacyjnego designu, który dobrze robi w mózg i w serduszko,
  • najnowsze artykuły i treści ode mnie oraz polecajki — wybitne treści wyszperane w internecie

Tutaj jest polityka prywatności.

Czujesz, że chcesz coś dodać?

Chętnie poczytam o Twoich spostrzeżeniach, historiach, będę również wdzięczna za krytyczne uwagi, dodatkowe materiały albo zwykłe przybicie piątki 🙂

Dzięki za bycie częścią tej niesamowitej społeczności!